niedziela, 21 września 2014

O, nie!

Ostatnio przydarzyła mi się sytuacja, która popchnęła mnie do napisania tej notki. Otóż odmówiłam propozycji osoby, który chciała się do mnie przyłączyć podczas wyjazdu do Azji. Mam na niego plan, wiem, co chcę zobaczyć, ile wydać mniej więcej pieniędzy, zatem oczywista była odmowa wydania o 1000 zł więcej na noclegi, aby tylko zadowolić jedynaczkę z majętnego domu. Prawdopodobnie odmowa, mimo całkiem sensownych argumentów, i moje wzruszenie ramionami, że ona w takim razie jednak ze mną nie pojedzie, wywołała jej odzywkę: „Byłam w 50 krajach! Jestem pod-róż-nicz-ką!!! Prawie mnie porwali w Kenii i Mauretanii”. Wtedy prawie parsknęłam śmiechem na ten protekcjonalny ton, a później doszłam do wniosku, że na szczęście dość szybko okazało się, że nie jest to odpowiednia współtowarzyszka podróży dla mnie.

Jako że ostatnio jeżdżę całkiem sporo jak na moje warunki finansowe i urlopowe, tak uzbierało mi się wyjazdów z lepszymi i gorszymi wspomnieniami dotyczącymi towarzyszy podróży. Większość z nich należy do tych lepszych, ale jednak trzy wyjazdy były tak marne pod tym kątem, że nadal się wzdragam na ich myśl, choć miejsca, jakie odwiedzałam były cudowne. Na porażkach człowiek jednak najlepiej się uczy, więc już wiem, z jaką osobą nie chciałabym wyjechać. 

Zazdroszczę osobom nad wyraz tolerancyjnym, którzy machają ręką na przywary innych osób, dla osoby z charakterem samotnika i nad wyraz uwielbiającej święty spokój, czyli mnie jest to jednak bardzo trudne. Jak jeszcze udaje mi się akceptować pewne rzeczy w codziennych kontaktach towarzyskich, tak na wyjazdach już nie, bowiem negatywne odczucia tylko się potęgują, co w rezultacie prowadzi do kłótni, które uważam za zbędne. Stworzyłam zatem listę „o, nie!”, czyli nie dla ludzi, którzy: 

  • od samego początku wywołują negatywne odczucia, zupełnie bez powodu i racjonalne tłumaczenie sobie, że ta osoba jest miła i życzliwa, nic nie daje – na wyjeździe będzie tylko gorzej, a w życiu codziennym też sobie można odpuścić na zasadzie, że życie ma się jedno, a dookoła jest wiele innych wspaniałych osób,
  • nie potrafią milczeć w odpowiednim momencie, np. podczas zachodu słońca czy przy pięknym widoku – lubię delektować się w milczeniu,
  • nie potrafią w ogóle przestać mówić, czyli ból głowy mam murowany,
  • nie potrafią podjąć najprostszej decyzji, co często mnie o tyle męczy, że nie lubię się narzucać,
  • są niezdecydowani – to ja mam wiedzieć, czego chcą?,
  • nie potrafią wyartykułować swoich potrzeb i pragnień, tylko oczekują domyślenia się, często będąc przy tym złośliwym, bo jakże to? nie domyśliłam się?, nie, najwidoczniej moja inteligencja emocjonalna jest na zerowym poziomie ;),
  • narzucają swoje potrzeby, bez uwzględniania moich,
  • wywyższają się w jakikolwiek sposób, np. finansowy czy intelektualny, lecząc swoje kompleksy na mojej osobie,
  • rozliczają mnie z moich pieniędzy – o tak, trafiła mi się też i taka pacjentka,
  • „wiszą” na mnie, nie dając chwili na pobycie samej ze sobą.

Aby zakończyć notkę pozytywnie, zmienię przywary na walory. Potrzebuję zatem towarzysza, który jest spokojny, nawet trochę flegmatyczny, zdystansowany do drobiazgów, ciepły, raczej ugodowy, zwięzły w wypowiedziach, konkretny i decyzyjny, towarzysza, z którym mogę uzupełniać się pod kątem „obowiązków” w czasie wyjazdu, czyli np. ja organizuję transport, on decyduje o noclegach. Ponadto wolę optymistę, niż pesymistę, martwiącego się wiecznie na zapas.

A jaki jest Wasz idealny towarzysz podróży?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz