W 2015 roku ostatni wpis datowany jest na marzec. Z prowadzeniem bloga wyszło mi dość skromnie. Nie było tej systematyczności, której oczekiwałam na początku roku, kiedy to ustanowiłam wewnętrzne postanowienie noworoczne, że będę zamieszczać notki regularnie. Jednak mnie albo totalnie się nie chciało, albo jak chciało, to nie miałam weny, albo prozaicznie nie miałam czasu na pisanie, albo – co dla mnie standardowe – sama zniechęcałam się do pisania przez natłok natrętnych myśli, że blogów na tematy podróżnicze jest tak wiele, że ja już nie wnoszę niczego nowego i interesującego.
Jednak mimo wpisowej mizerii rok 2015 był jak dotąd najbogatszym w wyjazdy rokiem. Jeździłam nie tylko dużo za granicę, dokładając 10 nowych krajów do mojej mapy podróżniczej i mam ich aktualnie 40, ale także i w Polskę, głównie autokarami zwiedzając większe polskie miejscowości.
Chronologicznie było zatem tak:
• styczeń – Kraków bardzo wczesnym rankiem i tylko na chwilę, bo czekała Szwajcaria, gdzie przemieszczałam się rewelacyjnymi pociągami. Zwiedziłam wtedy Lucernę, Zurych i Bazyleę;
| Krakowa chyba nie trzeba przedstawiać |
• luty to tylko szybki wypad do słonecznego Rzeszowa z Muzeum Dobranocek;
| Rzeszowski rynek |
• marzec był szaro-depresyjny, więc nie chciało mi się nigdzie jechać;
• kwiecień to jeden dzień w Kielcach, które w końcu chciałam zwiedzić dogłębnie, a także piękne Bałkany. Samolotem, pociągiem, autokarami, busikami i prywatnymi samochodami odwiedziłam wtedy sporo miejsc: Belgrad, wybrzeże Czarnogóry, północną Albanię, Prisztinę, Dubrownik i niewielkie Trebinje;
| Góry Północnoalbańskie |
• maj – Łomża na jeden dzień i Szwecja jako ostatni kraj skandynawskim, do którego mnie nie poniosło. Pojeździłam wtedy pociągami, najpierw z Göteborga do Sztokholmu, a później do Kopenhagi przez Malmö;
| Göteborg |
• czerwiec to Katowice z cudownym Nikiszowcem oraz objazdówka po centralnej Polsce z wieloma małymi i większymi miejscowościami z mojej listy must-see, m.in. Kruszwicą, Gnieznem i Strzelnem;
| Chrosno i zabytkowy wiatrak typu "koźlak", zwany "Gustawem" |
• lipiec – Białystok na weekend i kolejny objazd Polski Centralnej, czyli Licheń, Kalisz i Uniejów, a na przełomie lipca i sierpnia spędziłam przemiły weekend w pięknym Kijowie;
| Kijowski monastyr św. Michała Archanioła |
• sierpień to znowu Bałkany, gdzie tym razem pełniłam funkcję pilota-przewodnika. Zwiedzaliśmy razem Bośnię i Hercegowinę, chorwacki Dubrownik, Czarnogórę, Albanię, Macedonię i serbski Belgrad;
| Sebijl w Sarajewie |
• wrzesień to kolejno Mikołajki, litewskie Kowno, Chmielnik i Szydłów;
| W chmielnickiej synagodze |
• październik – moja ukochana Azja, czyli Japonia;
| Japońskie słodziaki |
• listopad – Kolonia u znajomych i jednodniówka w Płocku;
| Wejście do kolońskiej katedry |
• grudzień i ostatni wyjazd w roku to ukochany Gdańsk i Wejherowo.
| Świąteczno-mglisty Gdańsk |
W liczbach:
• 22 wyjazdy;
• 13 krajów;
• 31 polskich miejscowości;
• 79 dni w podróży, czyli 21% roku.
• 22 wyjazdy;
• 13 krajów;
• 31 polskich miejscowości;
• 79 dni w podróży, czyli 21% roku.
2015 był dla mnie rewelacyjnym rokiem i 2016 życzyłabym sobie, aby był albo taki sam pod względem wyjazdów, albo jeszcze lepszy, bo czemu nie sięgać jeszcze wyżej w swoich marzeniach. Wszystkim lubiącym wyjeżdżać życzę podobnie! A systematyczności w pisaniu sobie nie obiecuję, bo wtedy zapewne wyjdzie, jak wyszło w roku już poprzednim. To tymczasem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz