sobota, 30 sierpnia 2014

Tanie Maroko

Niska cena za wyjazd do Maroka to nie tylko tani bilet lotniczy, ale i jedzenie z lokalsami. Najczęściej wsuwaliśmy kebaby na dzielni – najtańsze i najlepsze były w feskiej medinie u miłego pana bez zęba, niedaleko Bab Bou Jeloud, czyli Bramy Niebieskiej. Kosztowały 10 dirhamów, czyli ok. 4 zł. Na śniadanie za to marokańskie chlebki lub naleśniki z jakimś nadzieniem, również kupowane na dzielni. Tylko raz spróbowaliśmy tadżin oraz kuskus z kurczakiem, który był podany praktycznie w całości, a nie jak oczekiwałam – w kawałkach. Mnie to zupełnie nie smakowało, dlatego dieta była głównie czysto mączna, co nie wpłynęło dobrze na biodra, ale na kieszeń już tak.

 
Herbata zielona z mięta, za którą tęsknię

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Tanie latanie

Niedługo miną dwa lata, kiedy wzięłam udział w kursie „taniego latania”. Panowie z lowcylotow.pl za ok. 100 zł nauczyli mnie tworzyć składaki, czyli połączenia kombinowane. Generalnie nie korzystam z nabytej wiedzy, ponieważ jak na razie wykorzystuję informacje o lotach bezpośrednich z Warszawy do danego miejsca, zamieszczane na stronach, które subskrybuję – na mojej liście marzeń jest tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć, że nie nastawiam się na dany kierunek. Jednak raz wykorzystałam nabyte umiejętności z kursu.

Pod koniec zeszłego roku zgadałam się z kumplem, że obydwoje chcielibyśmy się wybrać do Maroka. Akurat jego wystawił kolega, a mnie ten pomysł kołował w głowie od jakiegoś czasu. Doszliśmy do wniosku, że plus minus tydzień nam wystarczy, aby sprawdzić, czy ze sobą wytrzymamy oraz lekko się zapoznać z krajem.


niedziela, 24 sierpnia 2014

Kaszëbë

W pierwszy momencie nie byłam przekonana, że chcę jechać nad polskie morze. Głównie, bo to koszt, a każde wolne pieniądze przeznaczam ostatnio w zasadzie na wyjazd tam, gdzie jeszcze nie byłam. Po szybkim przemyśleniu doszłam jednak do wniosku, że na wybrzeżu obkupię się pocztówek do kolekcji, chwilę odpocznę i może zobaczę coś nowego.

Nie nazwałabym tego zwiedzaniem, ale przez dłuższą chwilę byłam w Wejherowie, które ma uroczy Plac Jakuba Wejhera, przy którym oprócz Ratusza, pomnika rzeczonego Jakuba Wejhera oraz kolegiaty pw. św. Trójcy stoją typowe dla mniejszych polskich miejscowości kamieniczki. Do Placu dochodzi ul. Jana III Sobieskiego, która jest deptakiem, również z szeregiem niskich kamienic, w których na parterze znajdują się zazwyczaj sklepy – w obuwniczych można się nieźle obłowić za niewielkie pieniądze, jeśli oczywiście komuś nie przeszkadza ich chińska jakość.

Wejherowo

czwartek, 21 sierpnia 2014

Edit: Hotels

Dwa z czterech noclegów zostały odwołane przez hotels.com. Jako przyczynę podano:
"We have discovered that, in relation to these itineraries, coupon codes were inappropriately used to make speculative bookings or bookings in anticipation of demand as restricted by the terms and conditions found on www.hotels.com".
Bla, bla, bla - oczywiście pod to można wiele podciągnąć. Nie przejęłam się jednak, bo już od razu po zakupie przeszło mi przez myśl, czy za bardzo się nie blokuję poprzez takie czasowe ustawianie przyjazdów do danego miejsca na spanie. Nie miałabym możliwości zmiany planów, a w końcu lubię spontaniczność. Oczywiście mogłabym odwołać lub machnąć ręką na te 10 zł (w zaokrągleniu).

Jako że wychodzę z założenia, że wszystko się dzieje po coś, więc jednak myśl, jaka mi przemknęła przez głowę, była najwidoczniej słuszna, a skutek, czyli odwołanie opłaconej rezerwacji - do zaakceptowania. 

Ciekawa tylko jestem, czy na pozostałe dwa noclegi także wyślą mi taką samą odpowiedź. Wolałabym nie, bo to spanie pierwszej nocy (aklimatyzacja) i ostatniej (szalone zakupy - przyprawy, przyprawy, przyprawy ;)).

wtorek, 19 sierpnia 2014

Quiz

Na fly4free.pl kilka dni temu zamieszczono quiz pt. "Czy jesteś podróżoholikiem?". Wyszło mi niewiele punktów, czyli odpowiedź mogłaby być jednoznaczna. Pytanie jest jednak, co to znaczy podróżować?

Dla mnie oznacza to dotknąć rdzenia, poczuć atmosferę, poznać, jak żyją ludzi w innych krajach, co kupują, jak spędzają czas wolny, jak się przemieszczają, co jedzą. Spędzenie zaledwie kilka godzin w danym kraju jest tylko jego zaliczeniem w poczet tych, w których się było. Bo cóż można zobaczyć w tak krótkim czasie? Kilka zabytków?

Byłam dwa razy w Izraelu, mieszkałam u Izraelczyka, spędziłam Chanukę u jego rodziny, interesowałam się kulturą żydowską, a i tak nie mogę powiedzieć, że znam ten kraj. Prawdopodobnie nigdy go w pełni nie poznam, ale byłam i poczułam. Podobnie jak ze Stanami, w których mieszkałam pół roku, choć było to sto lat temu. W przeciwieństwie choćby do Finlandii - byłam raptem jeden dzień w Helsinkach. Retorycznie zapytam, i  co? Niby znam ten kraj?

What a deal!

Moim pierwszym zajęciem po przebudzeniu jest sprawdzenie maila. I nie dlatego, bo jestem zakochana i czekam na list miłosny, ale ponieważ subskrybuję wiele stron związanych z podróżowaniem. Dzięki temu udaje mi się być w miarę na bieżąco z wszelkimi promocjami czy zniżkami. 

Właśnie dzisiaj na fly4free.pl zamieszczono post o dużych zniżkach na hotele. Mimo że rano zazwyczaj jestem dość długo nieprzytomna, tak szybko się wybudziłam. Najpierw przeglądałam miejscówki na mój wyjazd listopadowy, ale cena końcowa była mało satysfakcjonująca - może dlatego, że zniżka dotyczyła tylko jednej nocy z trzech, a pojedynczo nie chciało mi się wstukiwać danych.

Kupiłam jednak na wyjazd październikowy. Na 4 noce, gdzie najważniejsza jest dla mnie ta pierwsza po przylocie, abym miała chwilę na aklimatyzację, szczególnie że lecę sama i planuję podróżować samemu przez następne dwa tygodnie. W każdym razie, gdyby nie fakt, że przy pierwszym wyborze w podekscytowaniu się śpieszyłam i dłużej nie pomyślałam, to średnia za noclegi wyniosłaby 11,60 zł. Tak wyszła ok. 30 zł. Za spanie w hotelach 3- i 4-gwiazdkowych. Piękny deal :)


sobota, 16 sierpnia 2014

E-postcard from... (2)

Gdzieś w okolicach Karwi

Pozdrawiam serdecznie znad brzegu Bałtyku. Jestem gdzieś pomiędzy Jastrzębią Górą a Karwią. Świeci słońce,  ale wieje mocny i zimny wiatr. Zimno jak na tę porę roku. Jutro prawdopodobnie zaliczę Trójmiasto.

Ściskam
Monika

niedziela, 10 sierpnia 2014

One day in Czech Republic

Był początek 2014 roku. Akurat byłam w trakcie czytania felietonów Mariusza Szczygła, które napisane przystępnym językiem otworzyły mi oczy na czeską kulturę. Zawsze lubiłam Czechów, ale dzięki felietonom M. Szczygłowi, polubiłam ich bardziej.

Przede wszystkim zapisałam sobie na mojej liście marzeń, co chciałabym zobaczyć w Czechach, a następnie wypożyczyłam kilka kolejnych książek, cytowanych przez Mariusza Szczygła. I tak, przeczytałam „Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów” Mariusza Surosza, felietony Mileny Jesenskiej, czy kilka pozycji beletrystycznych. Jednak cały czas w mojej głowie chodził powrót do Czech, najpierw do Pragi, aby zobaczyć rzeźby Davida Černý’ego.

środa, 6 sierpnia 2014

E-postcard from...

Zdjęcie z wielu moich pocztówek

Pozdrawiam z totalnie zatłoczonej Pragi. Powinnam była zostać w pięknej, nieopanowanej przez stonkę Kutnej Horze. Genialnym pomysłem było tam pojechać. Fajna pogoda, nie za gorąco, słońce za chmurami i urokliwe miasteczko. Czego chcieć więcej.

Na shledano!
M.

wtorek, 5 sierpnia 2014

After one year

Po roku ciszy postanowiłam nieśmiało zajrzeć na swoją stronę. Nic się nie zmieniło, tylko nowych wpisów brak ;)

Ech, byłam taka pełna zapału i chęci do pisania na początku. Mam nawet nadal listę tematów na wpisy. Chciałam ładnie, długo i po angielsku, cóż, jednak sporo się wydarzyło przez te kilka miesięcy zarówno pozytywnie, jak i negatywnie, ale z dobrymi wnioskami na przyszłość. W każdym razie, do listy krajów doszły 4 nowe i moja skromna lista liczy obecnie 26 pozycji, z Polską włącznie. Ale mam dużo planów i 3 kupione bilety, tylko dla siebie, bo przestałam oglądać się na innych.

Natomiast co do bloga, to im dłużej tutaj nie zaglądałam, tym trudniej było mi wrócić. Obiecuję sobie jednak, że wracam, bo i lubię pisać, choć wolę po polsku, ale najbardziej lubię wyjeżdżać. Dzisiaj zresztą wsiadam do autokaru i podążam do Czech. Na jeden dzień. Póki kręgosłup jeszcze wytrzymuje.

A dlaczego tam? Bo dawno nie byłam, bo przeczytałam felietony czechofila Mariusza Szczygła i sama nim się stałam, bo H. C. Andersen napisał tak:

To move, to breathe, to fly, to float, To gain all while you give, To roam the roads of lands remote: To travel is to live.

Przyślę pocztówkę, taką e ;)