poniedziałek, 28 marca 2016

Jak dojechać na Ōkunoshimę?

Ōkunoshima to wyspa, na której do wojny rosyjsko-japońskiej w latach 1904–1905 mieszkały tylko 3 rodziny. Po wybuchu wojny wybudowano tam 10 fortów obronnych.

17 czerwca 1925 r. podpisano układ międzynarodowy, zwany protokołem genewskim. Obowiązuje on do dziś. To międzynarodowe porozumienie zakazuje używania na wojnie gazów duszących, trujących lub podobnych oraz środków bakteriologicznych. W tamtym czasie protokół podpisały 44 kraje (w 2015 r. ratyfikowało już 137), w tym Japonia (ale nie ratyfikowała). Porozumienie zabraniało wykorzystywania broni chemicznej i bakteriologicznej, ale nie zakazywało prowadzenia prac badawczych i magazynowania tego typu broni i tego właśnie dotyczył ściśle tajny projekt armii japońskiej, na którego lokalizację wybrano właśnie Ōkunoshimę.

Do 1929 r. na Ōkunoshimie wybudowano fabrykę gazu musztardowego i łzawiącego, jednocześnie wymazując wyspę z wielu map geograficznych. Wyspę wybrano z kilku powodów. Po pierwsze, była odizolowana i chroniona wybudowanymi wcześniej fortami, po drugie, znajdowała się dość daleko od Tokio i innych miejsc strategicznych, co było istotne w przypadku potencjalnej katastrofy.

Mieszkańcy i osoby zatrudnione w fabryce nie były poinformowane, co jest w niej produkowane. Zabezpieczenia były wtedy kiepskie, wiele instalacji przeciekało, więc pracownicy byli narażeni na oddziaływanie gazów trujących. Chorowali i umierali (do 1967 r. ponad 300 osób) na choroby wywołane toksycznymi gazami i to właśnie im poświęcone jest maleńkie muzeum na Ōkunoshimie.

Produkcja gazów na Ōkunoshimie odbywała się do 1945 r. Rocznie produkowano aż 1200 ton gazów. Po zakończeniu WWII toksyczne produkty spalono lub zakopano, a pracownikom zabroniono wspominać o swojej pracy. Odszkodowania otrzymali dopiero po wielu, wielu latach. Wtedy też wypuszczono króliki, które dotąd przechowywane były w celach laboratoryjnych. Przechodziły tam one testy odpornościowe na działanie gazu. Te króliki, które przeszły takie testy, po WWII zostały zabite podczas likwidacji fabryki. Te, które biegają tam dzisiaj, wg byłego dyrektora tamtejszego muzeum nie mają nic wspólnego z królikami poddanymi testom.

Dzisiaj na Ōkunoshimie oprócz króliczych band i pozostałości po fortach z okresu drugiej wojny chińsko-japońskiej oraz budynków i magazynów fabrycznych, do których wchodzenie jest niewskazane ze względu na ich stan, znajduje się wspomniane wyżej muzeum. Zostało ono otwarte w 1988 r. i zawiera m.in. przedmioty należące do byłych pracowników fabryki. Wejście kosztuje tylko 100 jenów (ok. 3 zł). Ponadto na wyspie znajduje się również hotel i pole golfowe.

Na Ōkunoshimę można dostać się na dwa sposoby: dojeżdżając pociągiem linii Kure do miejscowości Tadano-Umi, z miejscowości Mihara, albo od drugiej strony, tj. od miejscowości Kure. Oczywiście są zapewne jeszcze jakieś inne sposoby, jak choćby dopłynięcie promem z Ōmishimy, ale przetestowałam przejazd pociągami Hiroszima-Mihara i Mihara-Tadano-Umi ze względu na posiadany JR Pass i pobyt w Hiroszimie.

Rozkład jazdy sprawdzałam na stronie: http://www.hyperdia.com/en/, która jest tak samo wiarygodna jak japońska kolej. Najszybsze połączenie z Hiroszimy trwa ok. 1,5 godziny. Bilet na nie kosztuje 4110 jenów (ok. 125 zł). Wolniejszym połączeniem do Tadano-Umi dojedzie się w ok. 2 godziny, ale już za 1140 jenów (ok. 35 zł), czyli za ok. 90 zł mniej. Przy posiadanym karnecie lepiej jednak brać droższe połączenie – przynajmniej jego zakup się zwróci z nawiązką ;)

Z Hiroszimy do Mihary najszybciej dojeżdża się shinkansenem linii Sanyo. Następnie należy przesiąść się do lokalnego, stającego na każdej maleńkiej stacyjce, pociągu. Ten dowozi do stacji w Tadano-Umi. Po wyjściu ze stacji kolejowej trzeba pójść w prawo i dojść do pierwszej przecznicy, po czym znowu skręcić w prawo. W ten sposób dojdzie się do promu. Droga nie stanowi problemu, gdyż nie znając japońskiego po obrazkach królików można się domyśleć, że podąża się we właściwym kierunku.

Raczej nie do przeoczenia

W budynku naprzeciwko cumowania promu można – oprócz zakupu biletów – m.in. napić się kawy i zjeść zielone lody z matchą. Bilet na prom w obie strony kosztuje 620 jenów (ok. 19 zł). Nie podlega on pod JR Pass.

Na Ōkunoshimę promem płynie się dość szybko. Od razu po dopłynięciu witają nas króliki.

Polecam wziąć ze sobą marchewkę lub inne warzywa, które one jadają, ponieważ na wyspie nie ma sklepu. Jednak oczywiście jest automat z napojami. Mnie się natomiast poszczęściło i od odpływających turystów dostałam dwie siatki poszatkowanej marchewki, więc miałam czym kusić króliki. 

Turyści karmiący króliki

Króliki chętnie wcinają, co im się daje „zielonego”, ale nie dają się za bardzo głaskać ani tym bardziej brać na ręce. Zresztą to ostatnie jest niewskazane, gdyż mają dość lekkie kości i można zwierzątko uszkodzić. Nie wiedząc o tym zakazie, jako zwierzęca maniaczka próbowałam złapać jakiegoś króliczka, ale są zwinne, szybkie i płochliwe, więc tylko przez chwilę udało mi się lekko przytrzymać biednego delikwenta. Wtedy poczułam, jak kruche ma ciałko i od razu go wypuściłam. Dopiero później dowiedziałam się, że nie powinno się ich łapać. Tak więc niech nikt nie idzie w moje ślady i nie próbuje chwytać królika. Kary się nie dostanie, ale po prostu szkoda niechcący uszkodzić zwierzaczka. 


Moja ulubiona poza

Daj, proszę, daj!

Jak się już znudzi karmienie stale nienasyconych królików, można obejść całą wyspę. Zgubić się raczej nie da – co rozstaje dróg to drogowskazy. Mnie oczywiście interesowało wspięcie się na szczyt góry i ostatecznie był to bardzo dobry pomysł, gdyż roztaczają się z niego przepiękne widoki na otaczające Ōkunoshimę wyspy. Przy pięknej, słonecznej pogodzie można zrobić multum zdjęć, a oprócz tego pobawić się w pomiary odległościowe, jeśli umie się obsługiwać łatę i zna reguły fizyczno-matematyczne lub porozumiewa się po japońsku, gdyż w tym języku znajdują się objaśnienia na tablicy. No i oczywiście można także spotkać króliki, bo rozpanoszyły się w każdym zakątku Ōkunoshimy, przez co nazywana jest ona Wyspą Królików. 

Pozostałości pofabryczne

Widok ze szczytu wraz z przyrządami do pomiaru odległości

* Historię Ōkunoshimy wzięłam z angielskiej i japońskiej strony Wikipedii. 

3 komentarze:

  1. tak tylko daje znac że zagladam!
    królicze futro jest supermilusie to sie nie dziwię ze chcialas zlapac ;)

    OdpowiedzUsuń