Z Warszawy* do Kruszynian jest zaledwie ok. 250 km, dlatego mój kilkudniowy objazd po Podlasiu, przedstawiony już we wpisach nr 1 i 2, można przykładowo rozbić na dwa dwudniowe, czyli z wykorzystaniem weekendu, zamiast dni wolnych, i jeden z nich zacząć właśnie od miejsca docelowego trzeciego dnia naszego wyjazdu.
Kruszyniany to wieś, która powstała prawdopodobnie w XVI w. W 1679 r. Jan III Sobieski za udział w walkach przeciwko Turkom nadał Tatarom tę miejscowość oraz kilka innych niedaleko położonych. Do dziś Tatarzy stanowią w niej znaczącą mniejszość, dlatego zwiedzanie zaczęłyśmy od najstarszego w Polsce, drewnianego meczetu. Będąc z dala od pędzącej cywilizacji, w lasach Puszczy Knyszyńskiej, niedaleko granicy z Białorusią, w kraju na wskroś katolickim, zielone ściany świątyni i półksiężyc na dachu robią olbrzymie wrażenie, szczególnie że sam budynek jest po prostu ładny i tym bardziej jest mi przykro, że w czerwcu 2014 r. banda bezmyślnych pacanów pomazała go sprayami.
Po kupieniu biletu za 5 zł pan przewodnik o tatarskich rysach w lekko jednostajny sposób, choć z wyczuwalną olbrzymią wiedzą opowiada w szczegółach nie tylko o samej świątyni, ale i społeczności tatarskiej, która aktualnie wynosi ok. 3 tys. osób, oraz jej historii na polskich ziemiach. Po wizycie w meczecie warto również zajrzeć na nieopodal leżący cmentarz tatarski oraz podjechać do o 40 kilometrów oddalonego meczetu w Bohonikach, a w przerwie zjeść tradycyjną potrawę podlaską lub tatarską, np. w Tatarskiej Jurcie. My dodatkowo postanowiłyśmy podziękować gospodarzowi z „Gospody pod chlewem” za pomoc z wyciągnięciem samochodu, wycierając stos naczyń po obiedzie zorganizowanym dla dzieci z Caritasu.
Następnym punktem naszego objazdu był Park Leśny "Silvarium" w Poczopku, który ze względu na przygotowane ścieżki jest odpowiednim miejscem dydaktycznym dla dzieci i młodzieży. Mnie to miejsce nie urzekło, choć podobał mi się oszklony pszczeli ul, dzięki czemu dowiedziałam się, jak te owady żyją i pracują. Z Poczopka dojechałyśmy do Supraśla, kończąc tam trzeci dzień objazdu.
Supraśl jest chyba najbardziej znany z prawosławnego monasteru Zwiastowania Bogurodzicy Maryi i św. Apostoła Jana Teologa. Monaster jest męski, ale dzięki znajomemu mogłyśmy w nim przenocować. Pamiętam jak dziś te metalowe, wąskie i krótkie łóżka oraz ledwo ciurkającą wodę w nowo odnowionej łazience, ale co najważniej – cudowną, uspokajającą ciszę.
W Supraślu oprócz zwiedzenia cerkwi warto również zajrzeć do Muzeum Ikon i przejść się uliczkami, przy których stoją urocze, drewniane domy. Nam niewiele się z tego udało zrobić, ponieważ czwartego dnia objazdu doszłyśmy do wniosku, że nie przeciągamy go na piąty dzień, jak to było pierwotnie w planach, tylko wieczorem wracamy do Warszawy. Dlatego też tuż po śniadaniu w jednej z drewnianych chat, bo mamy szczęście znać mieszkańców, wyruszyłyśmy do Białegostoku, który na szczęście dużym miastem nie jest. W kilka godzin zobaczyłyśmy więc ścisłe centrum z ratuszem i Pałacem Branickich, wykąpałyśmy się w Gołębiu i bonusowo zobaczyłyśmy fragment mszy w cerkwi na Antoniuku, którą prowadził patriarcha Cyryl I (wpis nr 1). Objazd zakończyłyśmy w Tykocinie.
W Tykocinie jest sporo zabytków, jak choćby odrestaurowany zamek, wiatrak czy Kościół Świętej Trójcy, ale w tamten sobotni dzień miejscowość opanowały odpustowe stanowiska, więc po szybkiej przebieżce pomiędzy nimi, przeszłyśmy do widocznie oddzielonej części żydowskiej. Tam mój cel przyjazdu, czyli Wielka Synagoga okazała się być zamknięta od… kilkunastu minut. Cóż, na tym wyjeździe miałam widocznego „żydowskiego” pecha…
Wielka Synagoga w Tykocinie została zbudowana w 1642 r. i jest drugą co do wielkości, po krakowskiej, synagogą w Polsce. Ma przepiękną bimę i bogato rzeźbiony aron ha-kodesz, więc mimo obejścia świątyni dookoła nadal znajduje się na mojej liście must-see. Podobnie zresztą jak inne zabytki w Tykocinie, których liczba wg Wikipedii sięga 100, czy pominięty w planie objazdu Pałac Branickich w Choroszczy.
Podsumowując nasz objazd, przez 4 dni przejechałyśmy:
- Warszawa-Sobibór-Włodawa-Kodeń-Janów Podlaski-Drohiczyn: ok. 400 km,
- Drohiczyn-Grabarka-Białowieża-Hajnówka-Nowoberezowo-Kruszyniany: ok. 230 km,
- Kruszyniany-Bohoniki-Poczopek-Supraśl: ok. 120 km,
- Supraśl-Białystok-Tykocin-Warszawa: ok. 230 km.
Razem wyszło ok. 980 km, ale dzięki temu obfotografowałam 15 cerkwi i odwiedziłam 17 miejsc z listy must-see.
* Wiem, że to nie pępek świata, ale tam mieszkam i stamtąd ustalam kilometraż trasy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz