wtorek, 6 stycznia 2015

Trasa cerkiewna (2)

Drohiczyn był niegdyś stolicą Podlasia, ale XIX w. nastąpił stopniowy upadek miasta, przez co dzisiaj jest senną mieściną, w której jest jednak kilka ciekawych zabytków. Do nich należą choćby klasztory franciszkanów, jezuitów czy benedyktynek, bo po zamku niestety została tylko nazwa ulicy i Góra Zamkowa, z której roztacza się wspaniały widok na przepływający u podnóża Bug.

Widok z Góry Zamkowej w Drohiczynie


Kontynuując objazd w kierunku Białowieży naszą uwagę przykuły turystyczne drogowskazy do Grabarki, czyli świętego miejsca dla prawosławia. Tam, podczas zwiedzania sanktuarium, zaciekawiło nas wielkie sprzątanie zabudowań i otaczającego je terenu. Okazało się, że w tym samym czasie co my po podlaskich cerkwiach jeździł patriarcha moskiewski, Cyryl I.

Sufit studni cudownego źródełka na Świętej Górze Grabarce

Od Grabarki widok cebulastych kopuł cerkwi cieszył mnie coraz częściej. Bo to właśnie one, a nie ikonostasy, ołtarze, obrazy, zdobienia czy kształt budynków, rozczulają mnie swoją urodą. Co ciekawe, kopuła w kościele prawosławnym symbolizuje niebo, Boga, świętych i aniołów, a ich liczba nie jest dowolna i każda ma znaczenie, np. jedna kopuła oznacza jedynego Boga, 5 – Jezusa i czterech ewangelistów, a 9 – stopnie anielskie, zaś krzyż na nich umieszczony – oddanie chwały Chrystusowi. 

Sam kształt kopuły może być różny i zależy od pochodzenia architektury (bałkańskiej, rumuńskiej czy ruskiej – te ostatnie są najbardziej cebulaste). Dla mnie im kopuła jest bardziej pękata, tym bardziej jestem nią zachwycona. Wiele z nich jest jeszcze dodatkowo przepiękne kolorystycznie, co tym mocniej cieszy moje oczy. Choć po drodze do Białowieży zobaczyłyśmy kilka ciekawych, ładnych, przykuwających oko obiektów, m.in. kościół o złotych kopułach w Żerczycach, srebrnych w Dubczycach Cerkiewniczych, czy już na miejscu, w Białowieży – ceglaną cerkiew z czerwonymi kopułami, a na drodze z Białowieży zachwyciła nas biała cerkiew o ciemnozielonych kopułach w Nowoberezowie, to jak dla mnie numerem 1 w kategorii kolorystycznej jest cerkiew w Kleszczelach, o białych ścianach i niebieskich kopułach, które rewelacyjnie współgrają z przejrzystym, niebieskim niebem i niewielkimi, białymi chmurkami.

Cerkiew Żerczycach

Cerkiew cmentarna


Nr 1 w Kleszczelach

Dubczyce Cerkiewne

Białowieża
Nowoberezowo

Po dotarciu do Białowieży można – oprócz wizyty w kościele prawosławnym czy spacerze po Parku Narodowym – zjeść w ekskluzywnej restauracji w nieczynnym budynku stacji kolejowej, przy której stoją odrestaurowane lokomotywy i wagony. Można również podjechać w drodze powrotnej do Hajnówki do Rezerwatu Pokazowego Żubrów, gdzie za 9 zł spotkamy w zagrodach sarny, jelenie, dziki, łosie, tarpany, żubronie i żubry. Nie jestem zwolenniczką trzymania zwierząt w zamknięciu, ale zdaję sobie sprawę, że dzięki temu miejscu miałam szansę zobaczyć niedawno narodzone żubrzątko i rysia.

Pani łosiowa w Rezerwacie Pokazowym Żubrów

W Hajnówce i okolicach jest sporo ciekawych miejsc, wartych choćby zerknięcia, jednak ze względu na późną porę i plan spania w okolicach Kruszynian, oddalonych o ok. 80 km zobaczyłyśmy tylko hajnówkowy Sobór Świętej Trójcy i wspomnianą, przepiękną cerkiew w Nowoberezowie. 

Do szosy ekspresowej Białystok-Bobrowniki trafiłyśmy tuż po zmroku. Będąc pilotem korzystałam z drukowanego atlasu samochodowego, który wskazywał, że wcześniej skręcająca droga szutrowa prowadzi do miejsca docelowego. Jednak w pewnym momencie ubita, całkiem niezła droga zaczęła się zmieniać w drogę leśną, czego plan już nie pokazywał. Jadąc już całkiem po ciemku zachwycałyśmy się podświetlonymi przez lampy samochodowe kępami pięknego wrzosu oraz świeżymi grzybami, które wyrosły po niedawnych opadach. Jednak jak to po deszczu w koleinach potworzyły się również dość głębokie kałuże. Znajoma nie będąc wytrawnym kierowcą, chcąc ominąć jedną z nich, wjechała na „pobocze” i zawisła jednym kołem. Niestety moja pomoc, mimo pchania i podkładania drewna, była niewystarczająca. Pomógł nam gospodarz, u którego miałyśmy nocować, który odnalazł nas gdzieś pośrodku lasu. Miałyśmy wiele szczęścia trafiając na życzliwą osobę, a będąc w lesie i tuż przy białoruskiej granicy – dodatkowo działający telefon z zasięgiem i brak większych zwierząt w pobliżu, które się tam kręcą na co dzień. Na drugi dzień okazało się, że jadąc szosą Białystok-Bobrowniki jeszcze kawałek dalej, zamiast skręcać w drogę szutrową, trafiłybyśmy na drogę asfaltową, która w łatwiejszy sposób doprowadziłaby nas do Kruszynian. Jednak nie byłoby wtedy takiej przygody, a co za tym idzie – wspomnień i historii do opowiedzenia.

Pomocny gospodarz jest właścicielem „Gospody w chlewie” w Kundziczach. Za 30 zł od osoby każda z nas miała do dyspozycji swój pokój z dużym łóżkiem w oddzielnie wybudowanym budynku (aktualnie cena jest wyższa o 5 zł). Mnie zachwyciła kuchnia w domu gospodarzy – duża, w stylu wiejskim, z piecem kaflowym oraz drewnianymi szafkami i olbrzymią ławą po środku, która mi się później długo marzyła podczas wykańczania mieszkania.

Ponownie, jak w przypadku poprzedniego wpisu, można by było po dwóch dniach, czyli np. weekendzie, zakończyć zwiedzanie Podlasia samochodem i wrócić z Hajnówki do Warszawy. Po dodaniu 210 km do poprzednich 400 (do Drohiczyna) i 86 km (Drohiczyn-Hajnówka) łączna liczba kilometrów do przejechania wyniosłaby ok. 700 km, liczba miejscowości z kategorii must-visit z 4 wzrosłaby do 12 i nie byłoby wyciągania samochodu z koleiny ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz