poniedziałek, 12 stycznia 2015

Podróżowanie przez czytanie w 2014



Część osób robi podsumowanie roczne, więc zrobię je i ja. Ale będzie ono jednak mniej typowe dla blogów podróżniczych. Zareklamuję i przestrzegę. Książki. Podróżnicze i literatury faktu, jakie przeczytałam w 2014 roku.

Kilka z nich opisałam we wpisie „Czytanie to potęgi klucz”. Tutaj natomiast podzielę je na 4 kategorie:

  • dno i milimetr mułu

a.    Rowerem do Afganistanu A. Chałupskiego, którą tak oceniam wcale nie za pomysł, ale za tragiczny styl pisania i beznadziejną redakcję, której chyba wcale nie było; pożyczyłam ją jakiś czas temu koleżance i mam nadzieję, że mi jej nigdy nie odda…;
b.  Wszyscy jesteśmy nomadami M. Dzieduszyckiej-Ziemilskiej, czyli jak w doskonały sposób zniechęcić do wyjazdu do Mongolii;

  • średnia, czyli doceniam warsztat, ale ziewałam z nudów

a.    Sahara M. Palina;
b.    Terra nullius: Podróż przez ziemię niczyją S. Lindqvista – o Australii;
c.    Oko świata M. Cegielskiego – o Stambule,
d.    Porada da radę: Tanie latanie gdziekolwiek J. Porady – co najwyżej „dokądkolwiek”; poradnik dla kogoś, kto nie jest pomysłowy lub dopiero zaczyna swoją przygodę z podróżowaniem, więc autor pisał dla mnie o rzeczach oczywistych;

  • dobra, ale mogła być jeszcze lepsza

a.    Pepiki: Dramatyczne stulecie Czechów M. Surosza, które było moją inspiracją do przeczytania innych pozycji związanych z czeską kulturą, podobnie zresztą jak reportaże M. Szczygła,
b.    Swoją drogą: Opowieść o trzech podróżach po inne życie T. Michniewicza; cóż, Samsara była ciekawsza, w tej czegoś mi zabrakło – może brak poruszenia jakiejś emocji…

  • rewelacja

a.     Listy przeciwko wojnie i Dobranoc, panie Lenin T. Terzaniego, bo to mój guru,
b.   Korrida: Taniec i krew J. Kaszy – choć nigdy w życiu nie widziałam, to jestem przeciwna korridom, ale autor niezwykle dogłębnie przeanalizował temat, że jestem aż dotąd pod olbrzymim wrażeniem; poza tym książka jest przepięknie wydana przez Wyd. Otwarte;
c.   Tygiel P. Kossowskiego, który pojechał do Azji, później do południowej Afryki, a następnie szalał w Ameryce Środkowej i zniknął z horyzontu po wydaniu jednej książki – szkoda, bo często się śmiałam, podobnie zresztą jak podczas czytania:
d.     Przez Madagaskar na rowerach pieszo i taxi brousse’em i Przez świat na rowerach w dwa lata M. i P. Opasków;
e.   Gorsze światy: Migawki z Europy-Środkowo-Wschodniej W. Śmieji, której większa część stanowi pomysł na kilka moich wyjazdów i co ciekawe, wpadła mi w ręce akurat wtedy, gdy mocno zastanawiałam się nad wypadem do Mołdawii.

15 książek związanych z otaczającym światem. Mogło być lepiej, kolejne jednak już czekają…

środa, 7 stycznia 2015

Trasa cerkiewna (3)

Z Warszawy* do Kruszynian jest zaledwie ok. 250 km, dlatego mój kilkudniowy objazd po Podlasiu, przedstawiony już we wpisach nr 1 i 2, można przykładowo rozbić na dwa dwudniowe, czyli z wykorzystaniem weekendu, zamiast dni wolnych, i jeden z nich zacząć właśnie od miejsca docelowego trzeciego dnia naszego wyjazdu.

Kruszyniany to wieś, która powstała prawdopodobnie w XVI w. W 1679 r. Jan III Sobieski za udział w walkach przeciwko Turkom nadał Tatarom tę miejscowość oraz kilka innych niedaleko położonych. Do dziś Tatarzy stanowią w niej znaczącą mniejszość, dlatego zwiedzanie zaczęłyśmy od najstarszego w Polsce, drewnianego meczetu. Będąc z dala od pędzącej cywilizacji, w lasach Puszczy Knyszyńskiej, niedaleko granicy z Białorusią, w kraju na wskroś katolickim, zielone ściany świątyni i półksiężyc na dachu robią olbrzymie wrażenie, szczególnie że sam budynek jest po prostu ładny i tym bardziej jest mi przykro, że w czerwcu 2014 r. banda bezmyślnych pacanów pomazała go sprayami.

Kruszyniany

wtorek, 6 stycznia 2015

Trasa cerkiewna (2)

Drohiczyn był niegdyś stolicą Podlasia, ale XIX w. nastąpił stopniowy upadek miasta, przez co dzisiaj jest senną mieściną, w której jest jednak kilka ciekawych zabytków. Do nich należą choćby klasztory franciszkanów, jezuitów czy benedyktynek, bo po zamku niestety została tylko nazwa ulicy i Góra Zamkowa, z której roztacza się wspaniały widok na przepływający u podnóża Bug.

Widok z Góry Zamkowej w Drohiczynie

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Trasa cerkiewna (1)

Uwielbiam zarówno jazdę pociągiem, jak i lot samolotem. Lubię również podróżować autokarem, czyli najmniej wygodnym i najwolniejszym środkiem lokomocji. Jednak najbardziej satysfakcjonującymi wyjazdami są podróże samochodem. Po prostu można nim dojechać do prawie każdej małej mieściny lub skręcić z głównej trasy w dowolnym, wybranym przez siebie momencie, ot tak, bo akurat przyszła taka myśl do głowy. Niestety i -stety nie posiadam samochodu, więc nie mam zbytnio jak rozkręcić się z nieśmiało zarysowanymi planami czy też już gotowymi trasami, które od dłuższego czasu siedzą w mojej głowie.

Czasem – dla frajdy – z wykorzystaniem Google Maps tworzę nowe szlaki, poprzez połączenie punktów, które chciałabym zobaczyć. Niektóre miejsca są oczywiste, bo są albo znane, albo myślę o nich dość często, ale wszystkie must-see mam zapisane w excelowskim formularzu, a przypadku Polski – dodatkowo zaznaczone w atlasie samochodowym. Dzięki czemu mogę wykreować trasę objazdu na dowolną ilość dni w ciągu zaledwie chwili.