Znajomy mój ostatni wyjazd określił jako ekstrawagancki, ba nawet bardziej szalony, niż jakieś tam wojaże po Azji. Cóż, co, kto uważa… Dla mnie bardziej szalony był ostatni wypad do Czech: wyjazd we wtorek w nocy, całodzienne łażenie, wraz z przejazdem koleją w tę i z powrotem (razem ponad 150 km), a następnie powrót w nocy, aby w czwartek rano pójść do pracy. W każdym razie, opinia znajomego trochę mnie zdziwiła, bo co może być ekstrawaganckiego w jednodniowym wyjeździe do Białegostoku. Wyjeździe, którego głównym celem był basen, ale nie taki znowu byle jaki, tylko basen w Hotelu Gołębiewskim.
Hotele Gołębiewskiego są cztery: w Wiśle, Białymstoku, Mikołajkach i najnowszy w Karpaczu. Pierwszy mój wypad na basen do Gołębia był 2,5 roku temu. Jakoś w marcu, kiedy było szaro i ponuro, zabrałam się z rodzicami do Mikołajek. Spodobało mi się tam i wróciłam na mikołajskie baseny jeszcze dwa razy. Jakieś pół roku później na własnej objazdówce* trafiłam nieprzypadkowo do hotelu w Białymstoku. Tropicana, bo tak się zwie to miejsce, jest mniejsza i przez to słabiej urządzona pod względem infrastruktury, niż ta w Mikołajkach, jednak dojazd z Warszawy dla osoby nieposiadającej samochodu jest zdecydowanie lepszy.
| Szare i ponure Mikołajki |
Bilety kupiłam na ponad miesiąc przed wyjazdem. W jedną stronę jechałam Podlasie Express, który był prawie całkowicie załadowany. Bilet na w miarę sensowną godzinę kosztował 5 zł (+ 1 zł rezerwacji). Wracałam Polskim Busem. Za bilet zapłaciłam tyle samo, ale w autokarze mogłam w zasadzie zmieniać miejsce co kwadrans, bo jechało nas razem 8 osób!
W Białymstoku spotkałam się ze znajomym. Dzięki temu, że jest on historykiem i wykładowcą, to opowiedział wiele ciekawostek związanych ze swoim miastem. Cerkwie, Ratusz, kościół zaprojektowany przez Piusa Dziekońskiego oraz Pałac Branickich wraz z ogrodem widziałam już poprzednimi razami, natomiast tym razem odwiedziłam byłą siedzibę partii oraz ucałowałam Kawelina.
Na obiad zaserwowaliśmy naleśniki, co z piciem wyniosło 12 zł. Co ciekawe, mimo że nie mieszkam w Białymstoku, to mnie przypadło znalezienie miejsca z białostockimi pocztówkami i pokazanie ulubionego baru, którego wystrój jest na trochę wyższym poziomie, niż standardowych barów mlecznych. Kolacja tam zjedzona kosztowała 8,20 zł i chyba to picie było najdroższe…
| Kawelin, który podobno urodę odziedziczył po właścicielu. |
Pomiędzy obiadem a kolacją zażyłam kąpieli w Tropicanie. Co jest tak fajnego w basenach Gołębiewskiego, że trzeba tłuc się prawie 200 km? Otóż jest tutaj wszystko w jednym miejscu: baseny z wodami leczniczymi, sauna parowa, sauny suche, grota solna, komora lodowa, zjeżdżalnie oraz oczywiście normalny basen, a dla dzieciaków – mały i z falami. 1,5 godziny kosztuje 30 zł, a za każde pół godziny spóźnienia należy dopłacić 5 zł. Zareklamowałam za darmo ;) Bo lubię!
| U Branickich wieczorem |
Zatem na jednodniowy wypad do Białegostoku wydałam:
– bilety 12 zł,
– jedzenie 20,20 zł,
– basen 35 zł (bo mi się nie śpieszyło ;)).
Razem: 67,20 zł. Co nie do końca jest prawdą, bo obkupiłam się oczywiście w pocztówki i ciastka Gołębiewskiego, czyli wyszło prawie 100 zł. Ale nie każdy jest tak ekstrawagancki jak ja :D
* Własna objazdówka to wyjazd wg mojego pomysłu po różnych polskich małych mieścinach, w których można znaleźć cudowne perełki architektury i przyrody. Może kiedyś się zbiorę i opiszę te wyjazdy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz