sobota, 8 listopada 2014

Asia 2014 - podsumowanie kosztów

Koleżanka zapytała się mnie dzisiaj, jakie były całkowite koszty mojego wyjazdu. W momencie naszej rozmowy mogłam podać tylko orientacyjną kwotę, ale w zasadzie nic się nie pomyliłam w jej ocenie. Przez cały wyjazd zapisywałam sobie wydane kwoty z całego dnia, wyszczególniając tylko ceny za bilety wstępu, noclegi i transport. Byłam ciekawa, czy zmieszczę się w kwocie 4000 zł za cały wyjazd. Tyle orientacyjnie wydałam przez dwa tygodnie na Sri Lance, bez wliczania stopovera w Dubaju, ale już z przelotem, wizą i ubezpieczeniem. Uprzedzając zakończenie – zmieściłam się!

W poprzednich notkach rozpisałam koszty transportu i noclegów. Wyszło kolejno: 1960 i 590 zł. Na co zatem wydałam jeszcze pieniądze? 

Na pewno na ubezpieczenie turystyczne, które kupiłam w mBanku, robiąc przy okazji pewien myk. Otóż, gdybym chciała mieć ubezpieczenie na 17 dni wyjazdu, to musiałabym zapłacić ok. 250 zł, natomiast na 16 dni koszt był sporo mniejszy, czyli ok. 140 zł. Założyłam, że na lotnisku Kijowie, gdzie byłam pierwszego dnia podróży, nie za wiele może mi się stać, a podczas przelotu opiekuje się mną i moim bagażem linia lotnicza. Kupiłam więc dwa ubezpieczenia: na 16 dni (stawka maksymalna) i na 1 dzień (stawka minimalna). Zapłaciłam za nie w sumie: 148,50 zł.

W Tajlandii wydałam 194,50 zł. Oprócz jedzenia wliczam w to m.in. dwa wejścia do obiektów zabytkowych, tj. w Ayutthaji do jednego z kompleksów świątynnych za 50 bahtów i Wat Pho, czyli Świątyni Leżącego Buddy, za 100 bahtów, a także masaże: stóp, po którym ledwo stałam na nogach, i tajski, którego żałuję, ponieważ od tamtej pory wszystko mi strzyka... Cena za przyjemność nie dla mnie to 400 bahtów łącznie.

Wat Pho w Bangkoku

W Malezji wydałam najwięcej, bo byłam tam najdłużej. Wyszło mi po przeliczeniu na naszą walutę 451 zł. W tej kwocie znajduje się wejście do Parku Narodowego Penang (5 ringgitów, co znalazłam na stronie internetowej, bo sama nie pamiętam), Muzeum w George Town (22 ringgity) oraz wjazd kolejką na najwyższą górę na wyspie, tj. Penang Hill (15 ringgitów). W Melace skorzystałam z obracającej się wieży widokowej (20 ringgitów), a w Kuala Lumpur zamiast do Petronas Twin Towers udałam się do KL Menara Tower, czyli jednej z wyższych wież telewizyjnych na świecie. Ta ostatnia przyjemność kosztowała mnie aż 99 ringgity, gdyż wybrałam wejście na otwarty taras, a w cenie było również wejście na taras niższy, zabudowany szybą.

Statek to Muzeum Morskie, a za nim - Taming Sari, czyli obracająca się wieża w Melace

Petronas Twin Towers widziane z KL Menara Tower

Singapur był z tych trzech państw najdroższy, ale spędziłam w nic tylko dwa dni, więc wydałam zaledwie 199 zł, oczywiście nie wliczając noclegów. Tak naprawdę mój portfel został zubożony tylko o 85 zł, ponieważ w pociągu z Bangkoku do Butterworth poznałam Brytyjczyka, który po pewnym czasie rozmowy dał mi – ot, tak, bo mu nie były już potrzebne – 42 dolary singapurskie, pomijając „drobny” fakt, że zapłacił również za mój obiad i śniadanie. Wyglądałam na tak zabiedzoną? ;) W każdym razie w kwotę 199 zł wliczyłam również spacer po podwieszanej kładce w Gardens by the Bay za 5 dolarów singapurskich.

Garden by the Bay w Singapurze

Cały 17-dniowy wyjazd z przelotami, transportem lądowym, ubezpieczeniem, spaniem, jedzeniem i wejściami do obiektów turystycznych wyniósł mnie zatem w zaokrągleniu, wliczając również posiłek na lotnisku Borispol: 3570 zł. Jak to moja koleżanka podsumowała: masakra!!!!! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz